Nabożeństwa

Święta Liturgia

Środa - 9.00 (Uprzednio Poświęconych Darów)
Piątek - 17.00(Uprzednio Poświęconych Darów)
 Sobota  9:00
Niedz.  7:00,  8:30,  10:00  

Modlitwa za dusze zmarłych

Pon. - Sob.  9:00

Akatyst

Środ.  17:00


Relacje pielgrzymów z przebiegu XII Pieszej Pielgrzymki na Świętą Górę Grabarkę

28.08.2014

Warszawa – św. Góra Grabarka,  13-17.08.2014r.

 

„Moje pielgrzymowanie”

Właśnie minął tydzień od zakończenia pieszej pielgrzymki na św. Górę Grabarkę. W uszach ciągle jeszcze brzmią słowa i melodia troparionu Święta Przemienienia Pańskiego – Prieobraziłsia jesi…, Modlitwy Jezusowej, Hospodi pomiłuj czy innych pielgrzymkowych pieśni. Towarzyszyły one nam przez  pięć niepowtarzalnych, jedynych w swoim rodzaju, dni wspólnego przybliżania się do Boga. Tak, po raz piąty dane mi było pielgrzymować do tego, tak wyjątkowego dla Prawosławia w Polsce, miejsca. Dla mnie osobiście, za każdym razem jest to czas wyjątkowych przeżyć. W tym miejscu chciałabym podziękować serdecznie za to, że miałam możliwość tych emocji doświadczać. W pierwszej kolejności dziękuję serdecznie Jego Eminencji Wielce Błogosławionemu Sawie Metropolicie Warszawskiemu i całej Polski za udzielenie arcypasterskiego błogosławieństwa dla naszej pielgrzymki, proboszczom parafii: katedralnej ks. protoprezbiterowi Anatolowi Szydłowskiemu i wolskiej ks. mitratowi Mikołajowi Lenczewskiemu za wsparcie materialne oraz organizatorom i duchowym opiekunom, ojcom Jerzemu Kulikowi i Adamowi Misijukowi, którzy już po raz dwunasty poświęcili swój czas i energię, aby coraz liczniejsi pielgrzymi mogli bezpiecznie i w wyjątkowej atmosferze podążać na św. Górę Grabarkę. Dziękuję także wszystkim, którzy pielgrzymowali wraz ze mną, wzbogacając mnie swoją obecnością, uśmiechem, gestem, miłym słowem. Dziękuję wszystkim napotkanym ludziom, którzy, czy to zapraszali nas do suto zastawionego stołu, czy też tylko odwzajemniali szczerym uśmiechem nasze powitania. Wszyscy oni wzmocnili we mnie wiarę w drugiego człowieka, wiarę w moc chrześcijańskiego przesłania miłości bliźniego.

Mowa oczywiście o XII warszawskiej pieszej pielgrzymce na św. Górę Grabarkę. Trasa mniej więcej niezmienna od 12 lat, te same miejscowości po drodze, noclegi, postoje. Jak zawsze pielgrzymka odbywa się między 13 a 17 sierpnia. Niby zawsze tak samo, ale za każdym razem inaczej. W czym więc zawiera się fenomen tego naszego pielgrzymowania, że co roku przyciąga zarówno tych samych ludzi (niektórzy szli już po raz 10 czy nawet 12 - jak nasza wspaniała chórzystka Miłka), jak też wciąż nowe osoby? Spróbuję wyrazić moje przemyślenia w tej kwestii. Najpierw może jednak trochę szczegółów technicznych.

W tym roku, co bardzo wszystkich ucieszyło, pielgrzymka była wyjątkowo liczna. Już z Wołomina, gdzie rozpoczął się wymarsz, wyruszyło ok. 80 pielgrzymów. Jak zwykle, po drodze dołączali ci, którzy nie mogli iść od początku i na miejsce dotarło nas już ok. 130 osób. Pogoda dopisywała wyjątkowo. Nie było ani męczącego upału, ani zbytniego chłodu. Dodatkowo towarzyszył nam orzeźwiający wietrzyk – pogoda w sam raz na wielokilometrowy marsz. Nie obyło się oczywiście bez deszczu, który w opinii wielu na pielgrzymce być musi, bo to takie symboliczne obmycie grzechów - więc był, a jakże, w sobotę. Pierwsze trzy dni to pokonywanie Mazowsza, terenów zamieszkałych głównie przez Rzymsko katolików. Do niedawna należałoby stwierdzić także, że są to tereny, gdzie Prawosławie jest mało znane. Do niedawna. Obecnie śmiało można powiedzieć, że dzięki naszym pielgrzymkom ludzie już wiedzą, że Prawosławni są w Polsce, wyznają takie same zasady chrześcijańskie, pielgrzymują... Co ważniejsze, na tych terenach spotykamy się za każdym razem z bardzo wielką sympatią. Z nieskłamaną radością i szczerym uśmiechem, a także suto zastawionymi stołami byliśmy witani w wielu miejscach Mazowsza. Szczególnie serdecznie witali nas mieszkańcy miejscowości Mostówka, Czaple, Turze, Sokołów Podlaski i inni, często już starzy znajomi.

Jakże niepowtarzalna była Święta Liturgia sprawowana w lesie za Węgrowem, poprzedzana wyjątkową, jedyną taką nocną spowiedzią w węgrowskiej szkole. Niektórzy czekają na nią cały rok. Wielkie dzięki ojcom Jerzemu i Adamowi za poświęcenie wielu długich godzin, kosztem własnego odpoczynku. Po przyjęciu świętej Eucharystii szło się już leciutko.

Nocleg w Repkach, za chwilę rzeka Bug i już jesteśmy „u swoich”. I zaczęła się podlaska gościnność. W Wólce Zamkowej wzruszające do łez spotkanie z ks. mitratem Eugeniuszem Zabrockim – proboszczem parafii drohickiej i mieszkańcami Wólki i Runice. Następnie Drohiczyn, Klekotowo, Słochy Annopolskie, Siemiatycze Stacja, Szerszenie, Oksiutycze. Powitania, poczęstunki, niezapomniany zapach chleba w Wólce Zamkowej, czy smak bloku, tradycyjnego ciasta pamiętanego z dzieciństwa, który jest „hitem” wśród pielgrzymów od kilku już lat. Przez cały czas, pomimo fizycznego wysiłku, bólu poobcieranych nóg i niewygód, na wszystkich twarzach widać radość i modlitewne skupienie.

Nareszcie jest czas na chwilę refleksji, zatrzymanie się w galopie codzienności człowieka XXI wieku, zagłębienie się w istotę, sens życia. Nareszcie można dostrzec piękno Bożego stworzenia – przyrodę w różnych jej odsłonach – coś czego nie dostrzegamy na co dzień, a co jest nam tak bardzo niezbędne do życia.

Bardzo wymowne dla mnie było motto tegorocznej pielgrzymki. Proste słowa z Ektenii Pokoju - W pokoju do Boga módlmy się - tak często słyszane w czasie nabożeństw, nabrały wyjątkowego wydźwięku w obliczu wielu trwających konfliktów, także tego rozgrywającego się tak blisko nas, na Ukrainie. Ich wymiar ogólny, ale też ten bardzo wąski, osobisty, na który uwagę zwrócili nasi opiekunowie duchowi, był zapewne tematem rozważań wielu pielgrzymów.

Pokonując słabości ciała, umocnieni duchowo, z radością i lekkością w sercu w niedzielne popołudnie 17 sierpnia dotarliśmy szczęśliwie na świętą Górę Grabarkę. Zanieśliśmy Panu Bogu nasze krzyże, podziękowania, prośby, obietnice. Odrobinę lepsi, naładowani wyjątkową energią mogliśmy się oddać przeżywaniu święta Przemienienia Pańskiego. Do naszych domów wróciliśmy bogatsi, przemienieni niepowtarzalnością tych kilku dni.

W tym to właśnie dla mnie zawiera się wyjątkowość pielgrzymowania. Dziwne i paradoksalne, że ból, wysiłek i zmęczenie mogą dawać taką radość. A dlaczego - bo przybliżają nas do Źródła, nasycają nadzieją, ufnością i energią do dalszego, codziennego życia.

Zachęcam wszystkich, którzy jeszcze nie pielgrzymowali pieszo, aby spróbowali. Jeśli raz tego zaznacie, to jestem pewna, że będziecie wracać tu, na trasę pielgrzymki, co roku. Do zobaczenia.

Eugenia Rakowska

 

 

                            „Pielgrzymka małych cudów”

W dniu 13 sierpnia br. już dwunasty raz rozpoczęła się piesza pielgrzymka wiernych z Warszawy na św. Górę Grabarkę. Jako autor tego tekstu chciałbym nadać mu tytuł „Pielgrzymka małych cudów”, czyli takich cudów, które nie są powszechnie znane na całym świecie, ale odpowiednio odczytane, pozwalają na pogłębianiu wiary  w drodze ku zbawieniu.

Mimo, iż była to dziesiąta pielgrzymka z Warszawy, w której uczestniczyłem, chciałbym powiedzieć najbardziej o jej duchowym znaczeniu w moim życiu, które nabrało zwrotu w oparciu o inne zdarzenie, ale pielgrzymka ma wyjątkowe znaczenie w ciągu tych zdarzeń.

Istotne jest to, iż Bóg pozwolił mi podążać z innymi pielgrzymami na święto Przemienienia Pańskiego, co mogło nie być w ogóle możliwe, gdybym nie otrzymał daru  uzdrowienia po wypadku, który się wydarzył kilka miesięcy temu. Z pierwotnych rokowań lekarzy miałem spędzić minimum kilka tygodni na oddziale intensywnej opieki medycznej. Kiedy po trzech dniach przenoszono mnie na inny oddział, lekarz powiedział mojej mamie, że poprawa stanu zdrowia jest nieprawdopodobna  i  zapewne miałem  czyjeś wstawiennictwo „tam na górze”. Neurochirurg przy wypisie ze szpitala mówił o niebywałym szczęściu, że żyje i chodzę, gdyż takie wypadki  kończą się zazwyczaj tragicznie śmiercią lub kalectwem – jestem przekonany, że Ktoś na de mną czuwał. Odbieram to i traktuję to jako cud Łaski Bożej dla mojego życia i to że mogłem z radością iść ku św. Górze Grabarce jest dziękczynieniem za ten cud.

Mając w pamięci pierwsze pielgrzymki należy zauważyć, że z Łaski Bożej nasza pielgrzymka jest rozpoznawana, a świadomość i podejście ludzi, których domostwa mijamy na szlaku pielgrzymkowym przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Powitania i wspólne modlitwy na pielgrzymkowym szlaku  z mieszkańcami prawosławnych i co istotne rzymskokatolickich miejscowości, wynikają z miłości, która żyje w sercach wszystkich chrześcijan tylko czasem trzeba Bożej pomocy, żeby człowiek chciał ją okazać drugiemu bliźniemu. Myślę, że świadectwo dane przez ojców duchowych i pielgrzymów dane przez te 12 lat tej wspólnej tradycji zostało odczytane przez innych z bożym zamysłem i zaowocowało radosnymi spotkaniami w tych miejscowościach:

Wzajemne pozdrowienia z mijanymi ludźmi wynikają również z tego, iż tym ludziom nie stanowimy już nieznajomego widoku prawosławnych pielgrzymów lecz stanowimy malutką część ich lokalnego życia, które od 12 lat w tym samym dniu o tej samej godzinie wygląda podobnie, kiedy mija ich chwaląca Boga pielgrzymka. Nie stanowi to cudu, który powstał jednorazowo i nagle, ale wynika, z Bożej Łaski, którą zostaliśmy obdarzeni by jawnie i otwarcie chwalić Boga, co jest zrozumiane wśród mijanych ludzi. Ważne jest to by zgodnie z mottem Pielgrzymki ,,W pokoju do Boga módlmy się”, pokój między ludźmi różnych społeczności trwał i umacniał się bo tylko w pokoju możemy spokojnie żyć, cieszyć się życiem i otaczającym nas światem.

Bardzo ważną okolicznością, która w moim odczuciu nadało tej pielgrzymce znaczący charakter jest przybycie do Polski świętych moszczy (relikwii): cząstki św. Krzyża i dłoni św. Marii Magdaleny. Po dotarciu naszej pielgrzymki na św. Górę, udaliśmy się z grupą przyjaciół do Bielska Podlaskiego do cerkwi pw. św. Archanioła Michała by pokłonić się relikwiom. Jednakże z powodu ogromnej ilości chętnych wręcz tłumu wiernych wróciliśmy nie dostąpiwszy możliwości pokłonienia się relikwiom. Następnego dnia relikwie miały być przewiezione na św. Górę Grabarkę, a na kilka godzin  wcześniej do Kleszczel.

W związku z powyższym udałem się tam z mamą, bo po przebytej operacji muszę unikać tłoku w większych skupiskach ludzi, chcieliśmy podejść do świętych relikwii i pokłonić się im w tejże miejscowości. Okazało się, że i tam również jest bardzo dużo ludzi chętnych do pokłonienia się relikwiom i w naszym przekonaniu było mało możliwe by dostąpić tej łaski. Planowałem  nawet podróż do Łodzi gdzie za klika dni moszczy miały dotrzeć, gdzie w związku z mniejszą ilością wiernych, byłby w moim przekonaniu dużo łatwiejszy do nich dostęp. W Kleszczelach udaliśmy się na cmentarz gdzie pomodliliśmy się przy grobie moich dziadków i stryja, zmarłego w styczniu tego roku, który był starostą w miejscowej cerkwi.

Po modlitwie i postawieniu lampki na cmentarzu udaliśmy się w kierunku Białegostoku i przejeżdżając przez wieś Suchowolce zauważyłem na początku grupkę parafian stojących z krzyżem przy drodze w pobliżu miejscowej cerkwi pw. Św. Marii Magdaleny, cerkwi  w rodzinnej miejscowości mojej nieżyjącej babci. Po zatrzymaniu się po i postawieniu w cerkwi świeczek za pokój dusz naszych bliskich zmarłych, zauważyliśmy, iż zatrzymała się kolumna samochodów, z której wyszli mnisi greccy w towarzystwie naszych duchownych i członkami Bractwa Cyryla i Metodego, niosąc do ludzi tak oczekiwane relikwie. Wraz z grupą  parafian i z mamą udało mi się pokłonić moszczom i otrzymaliśmy ikonki św. Marii Magdaleny, które przez jednego z ojców zostały oświęcone nad św. relikwiami. Ta niebywała i cudowna chwila nie obyła się bez łez wzruszenia.

Kluczowym elementem tej części opowieści jest to, że nie miałem wcześniej pojęcia o  wizycie relikwii w Suchowolcach. A to, że pojawiliśmy się z mamą w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze nie stanowi przypadku, a jest cudownym elementem tej pięknej dwunastej pielgrzymki

                   Z Bogiem

         Pielgrzym Krzysztof

 

fot. Paweł Łączny

po zdjęciach czarnobiałych fot. pielgrzymi 

do góry

Prawosławna Parafia Św. Jana Klimaka na Woli w Warszawie

Created by SkyGroup.pl