Nabożeństwa

Święta Liturgia

Środa - 9.00 (Uprzednio Poświęconych Darów)
Piątek - 17.00(Uprzednio Poświęconych Darów)
 Sobota  9:00
Niedz.  7:00,  8:30,  10:00  

Modlitwa za dusze zmarłych

Pon. - Sob.  9:00

Akatyst

Środ.  17:00


Mała Liza (3)

07.06.2013

Zło

Pewnego dnia tata wrócił z miasta i powiedział, kiedy wszyscy siedzieli przy stole, o tym, że Lusia leży w szpitalu. Będzie miała robiony zabieg na nóżce (jedną nóżkę Lusia miała krótszą od drugiej, dlatego kulała). Liza bardzo ją lubiła, więc powiedziała: „Biedna Lusia, zaniosę jej do szpitala moje zabawki!”. Później wybrała misia oraz kaczora – zabawki, które nie za bardzo lubiła – i oddała Lusi. Wszyscy pochwalili Lizę. Bardzo lubiła, kiedy ją chwalono.

Następnym razem, Liza – specjalnie, aby wszyscy mówili „Jaka ta Liza jest dobra!” – dała Fiedi połowę cukierków, które dostała od znajomej. Teraz sama zaczęła myśleć o sobie, jako o dobrej dziewczynce. Im więcej tak myślała, tym gorsze wydawały się jej inne dzieci. „Dlaczego nie bawisz się z Żenią albo z  innymi?” – zapytał  tata. (Właściciel działki miał dwóch synów bliźniaków, a Żenia był ich przyjacielem, mieszkał po sąsiedzku).

„Jeszcze czego!” – pomyślała Liza, ale na głos powiedziała:

 – On jest okropny, oni wszyscy są okropni, nic nie umieją, obrażają mnie, mówią  na mnie „Lizka”.  Nie chcę się z nimi bawić!

– A może, to, że cię obrażają, to twoja wina?” – Spytał się tata.

Dzieciom rzeczywiście  nie układało się z Lizą, mówili o niej, że zadziera nosa. Liza też ich nie lubiła, zwłaszcza brzydkiego Żeni, który zawsze patrzył na nią ze śmiechem. Żenia miał dziewięć lat, dwaj pozostali chłopcy mieli po osiem. Liza bawiła się z Fiedią, kiedy przyjeżdżał, mimo że był o rok młodszy, a kiedy Fiedi nie było, zajmowała się ogrodem.

Działka, na której znajdowała się letni domek, była duża, ale zarośnięta; połowa ogrodu należała do właścicieli. Liza miała dwie grządki, które otaczały piwonie. Tata skopał ziemię i osobiście pomógł Lizie posadzić kwiaty, natomiast wyrywaniem chwastów oraz podlewaniem zajmowała się Liza.  Na jej grządce rosły różnokolorowe bratki i lwie paszcze, pachnąca lawenda, lewkonie i duże ogrodowe niezapominajki. Ale najładniejszy był krzak biało-różowych piwonii: rósł tutaj od wielu lat, ale teraz również należał do Lizy. Liza była dumna z piwonii, tak jak by dbała o nie od samego początku.

– W ciągu tego miesiąca – powiedziała kiedyś ciocia Ania – nasza Liza bardzo się zmieniła. Znowu oddała swoje cukierki Fiedi i ani razu nie zasłużyła na karę, to aż dziwne.

– To jeszcze nic! – odpowiedziała Liza. – Mogę nawet oddać wszystkie moje czekoladki – jestem bardzo dobra. Od tego mam Anioła Stróża. Pewnego razu, mało brakowało, abym go zobaczyła!”.

Liza myślała, że wszystkim spodobają się te słowa, ale mama i ciocia Ania jakoś dziwnie się na nią popatrzyły, a później tak długo przyglądały się jej, że aż się zaczerwieniła.

– Wiesz, Lizo, nigdy nie było mi tak wstyd za ciebie, jak dziś – powiedziała mama. – Jak mogłaś mówić o Aniele Stróżu, zmyślać, że prawie go widziałaś? Nie wstyd ci?... O wszystkim, co jest święte, można wspominać tylko czasem, bliskim osobom, w ważnych chwilach, z głębi serca. Zapamiętaj to na zawsze. A chwalić się tym, że jesteś dobra?.. Taki wstyd! Wcale nie jesteś dobra, jeśli to robisz, żeby cię chwalili! Dlaczego myślisz, że stałaś się lepsza? Teraz jesteś jeszcze gorsza, niż wtedy, kiedy trzeba było cię karać!”.

Liza milczała, ale była bardzo zła na mamę i wyszła do ogrodu, będąc w bardzo złym humorze. Wychodząc, specjalnie trzasnęła drzwiami.

– Natychmiast oddaj mój wózek! – krzyknęła złym głosem, zwracając do Witi, jednego z bliźniaków, który szedł z wózkiem. – Nawet go nie dotykaj, jest mój!

– Sama spadaj – odpowiedział, – to wcale nie twój wózek, on jest wspólny.

Przybiegł Mikołaj, drugi z braci, zaczęli obaj ciągnąć wózek do siebie i sprzeczać się z Lizą. Nie udało się jej odebrać im wózka.

– Bawcie się sami swoim wózkiem – powiedziała odchodząc. – Ja mam konewkę, łopatkę i kwiaty, a wy ich nie macie! Roweru też nie macie i nie będziecie mieć, a nawet, jeśli będziecie, to go wam zepsuję!

O rowerze wspomniała dlatego, że Mikołajowi i Witi ojciec obiecał kupić rower, jeżeli będą grzeczni, ale wciąż go nie kupował. Był bardzo surowym człowiekiem, i kiedy wracał z pracy zmęczony, bił swoich synów pasem, jeśli źle się zachowywali, lub gdy ktoś się na nich skarżył. Zły duch, który opanował Lizę, opanował także Mikołaja i Witię, jak to bywa, gdy pożar, którego nie ugaszono na początku, staje się coraz silniejszy....

Tłum. Alina Suchocka

Lestwica No 3

do góry

Prawosławna Parafia Św. Jana Klimaka na Woli w Warszawie

Created by SkyGroup.pl