Nabożeństwa

Święta Liturgia

Środa - 9.00 (Uprzednio Poświęconych Darów)
Piątek - 17.00(Uprzednio Poświęconych Darów)
 Sobota  9:00
Niedz.  7:00,  8:30,  10:00  

Modlitwa za dusze zmarłych

Pon. - Sob.  9:00

Akatyst

Środ.  17:00


Święty Teofan Zatwornik cz. 1

12.12.2013

Święty Teofan Zatwornik

Co to jest życie duchowe? Dzisiejszemu człowiekowi trudno jest odpowiedzieć na to pytanie. Samo słowo „duchowość” kojarzy się nam często z ludźmi, których obok nas nie ma. To Ojcowie Cerkwi, żyjący na długo przed naszymi czasami, to święci i męczennicy, których pamięć czcimy podczas Świętej Liturgii, to mnisi, którzy wycofali się z życia świeckiego, prowadząc ascetyczny tryb życia. W żadnym przypadku pojęcia „życie duchowe” nie odnosimy do siebie, ani do tych, którzy tu i teraz, w krzątaninie codziennej, żyją, pracują i zewnętrznie mało czym różnią się od nas samych. Nie uważamy ani samych siebie, ani swoich współczesnych za ludzi uduchowionych, doskonałych (jako że często słowo „uduchowiony” nadajemy inne znaczenie: „doskonały”), dlatego że nie odpowiadamy ideałowi chrześcijanina, który ukształtował się w naszej świadomości dzięki Biblii i duchownym, którzy głoszą naukę Jezusa Chrystusa.

Czymże więc jest życie duchowe? W poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie zdecydowaliśmy zwrócić się do najbardziej autorytatywnych źródeł – do Ojców Cerkwi – do tych, którzy, ponad wszelką wątpliwość, żyli życiem duchowym.

Proponujemy Państwu listy Arcypasterza Teofana Zatwornika do jego duchowej córki, zebrane w całość, która tak się właśnie nazywa: Czym jest życie duchowe i jak się do niego przygotować? W listach tych, w prosty i dostępny dla nas sposób, Teofan Zatwornik pokazuje, jak można być człowiekiem ducha, wykonując swoje codzienne obowiązki, obcując z bliskimi, przeżywając takie same problemy, z jakimi spotyka się każdy z nas również dzisiaj.

L. Suchocka

 

Św. Teofan, w życiu świeckim – Gieorgij Wasiljewicz Goworow, urodził się w rodzinie wiejskiego duchownego diecezji orłowskiej. Jego późniejszy przydomek zatwornik (w terminologii polsko-łacińskiejrekluz) – oznacza mnicha, który prowadzi życie zakonne w całkowitym zamknięciu.

Ukończył Kijowską Akademię Duchowną, wstąpił do zakonu i został wykładowcą wyższych uczelni duchownych. Osiem lat był hieromnichem. Celebrował nabożeństwa w Jerozolimie i Konstantynopolu, co miało istotne znaczenie dla kształtowania jego duchowości. Był rektorem Petersburskiej Akademii Duchownej, następnie biskupem tambowskim, po czym został przeniesiony na starożytną katedrę włodzimierską. Zarządzając diecezjami, św. Teofan dał się poznać jako niestrudzony kaznodzieja, troskliwy ojciec powierzonej mu trzody, opiekun uczelni duchownych, aktywny misjonarz. Nie zadowoliła go jednak działalność, którą stanowiło administrowanie i nadzorowanie. Jego dusza pragnęła życia mniszego w odosobnieniu. Po 25 latach nienagannej służby biskup Teofan złożył prośbę o zwolnienie z urzędu. W 1866 r. został przeniesiony w stan spoczynku do wybranej przez siebie pustelni Uspieńsko-Wyszeńskiej i oddał się trudom duchownym i modlitewnym. Szczególnym jego osiągnięciem była działalność literacko- teologiczna, która wywarła ogromny wpływ na odrodzenie duchowe współczesnego mu społeczeństwa. Utwory o moralności chrześcijańskiej, wyjaśnianie Słowa Bożego, tłumaczenia pism Świętych Ojców, odpowiedzi na liczne listy – dzieła te stały się dla chrześcijan praktyczną pomocą na drodze ku życiu wiecznemu.

Pan wezwał do Siebie sługę Swego w wielkie święto Objawienia. Relikwie św. Teofana spoczywają w wyszeńskim Swiato-Uspieńskim monasterze w diecezji riazańskiej. Pamięć św. Teofana czczona jest 10 (23) stycznia.

 

Czym jest życie duchowe i jak się do niego przygotować

(Z listów do córki duchowej)

1

Po tym, jak przed Pani wyjazdem do Moskwy ustaliliśmy, że rozmowę o ważnych dla Pani sprawach prowadzić będziemy listownie, naturalne było dla mnie, iż oczekiwałem, że po przybyciu na miejsce da mi Pani znać o sobie i o nowej dla Pani sytuacji. Czekałem i czekam nadal, i choć upłynęło już wiele czasu, niczego się nie doczekałem. Co się stało? Czy jest Pani zdrowa? Niech Matka Boża Panią ochrania. A może zmieniła Pani zamiar? Różnie bywa, i to jest możliwe. A więc piszę teraz, aby, jeśli tak się stało i jeśli pojawiła się w Pani obawa, że być może będzie to dla mnie uciążliwe – to proszę wybić to sobie z głowy.

Pisanie do Pani, tym bardziej o takich rzeczach, niebędzie dla mnie kłopotem; przeciwnie – przyniesie mi niemało zadowolenia, wnosząc pewne urozmaicenie w me codzienne zajęcia. Powiem więcej: jeśli to, co zamierzaliśmy, nie spełni się, będę się czuł jak ktoś, kto poniósł szkodę lub coś utracił. Dlaczego tak jest, nie będę wyjaśniał, ale powtarzam: to tak będzie, tak musi być. No cóż, okazuje się, że nie rad mam Pani udzielać, lecz prosić, by Pani pisała. I choć wielkiej mądrości nie może Pani ode mnie oczekiwać, to już samo przyjrzenie się na nowo wszystkiemu, co musi być godnie spełnione, przyniesie Pani niemałą korzyść, ożywiając w pamięci Pani całą tę dziedzinę i skupiając na niej uwagę, być może nawet rozpalając szczególną energię. A w tej ostatniej jakież zawarte jest dobro? Gdyż jeśli bywa w naszym życiu nieład, to prawie zawsze jest on skutkiem nie tyle słabego umysłu czy też niedoskonałości serca, lecz raczej rodzi się z braku wytrwałości i żarliwości w stosunku do tego, co musi być spełnione.

A więc – proszę pisać.

2

Gubię się w domysłach – cóż mogło się stać? Już wiem! Babcia zaniemogła. Cóż: babcia – to wielkie słowo. Dla wnuczek nie ma miejsca bardziej przytulnego, niż u babci, a i dla babci nikt nie jest droższy, niż dobre wnuczki. I za to należy Bogu dziękować. A Pani niech jak najczęściej babcię pociesza. Proszę uważnie słuchać tego, co ona mówi. Staruszki mają mądrość, zdobytą poprzez trudy życia i dzięki doświadczeniu życiowemu. I często, jakby od niechcenia, w prostych słowach, udzielają tak mądrych lekcji, jakie nawet w książkach trudno znaleźć.

Choć przedstawiła Pani zadowalające usprawiedliwienie, czemu tak długo Pani nie pisała, to jednak należałoby zadać Pani choćby niewielką pokutę, celem poprawy. Sądzę jednak, że, być może, bardziej skłoni Panią do sumienności moje podziękowanie za to, że Pani napisała, i za to – co Pani napisała. I dziękuję.

Obiecuje Pani być szczerą. To dobrze. Szczerość jest najważniejsza w naszej listownej rozmowie, inaczej nie byłoby sensu nawet jej rozpoczynać. I proszę pisać natychmiast zawsze od razu o wszystkim, co leży na sercu, szczególnie dokładnie proszę opowiadać o tym, co pojawia się w myślach, i czyni poruszenie i uporczywie domaga się odpowiedzi. Wówczas i odpowiedzi będą przyjmowane tak, jak ziemia spragniona wchłania wodę. To jest najlepszy sposób zdobywania i utrwalania w duszy pojęć, wyjaśniających istotę rzeczy i spraw, których jasne widzenie oczyma umysłu uważamy za konieczne dla nas. Jaki byłby pożytek, gdybym pisał Pani o jednym, a dusza zajęta byłaby czymś innym. Byłyby to słowa biegnące w pustkę To tak, jakby dwie osoby rozmawiały, odwracając się do siebie plecami i każda z nich mówiłaby o tym, co ma przed oczyma. My, jak rozumiem, założyliśmy, że nie będziemy zajmować się abstrakcją, nie będziemy tworzyć planów i teorii, lecz poprowadzimy rozmowę tak, jak zmuszą nas do tego bieżące wydarzenia życia. I będziemy podążać krok za krokiem.

Pisze Pani, że „w głowie się kręci”. Dwa dni, jak Pani powiada, zdarzyło się Pani spędzić na zwykłych tutejszych rozrywkach: to w teatrze, to na zabawie, to na przyjęciu. „I co za tłum, jakie rozmowy, jakie na każdy temat uczone opinie, jakie maniery w zachowaniu. Wszystko to jest mi obce, a od zgiełku myśli zebrać nie mogę”. To wszystko wydało się Pani takie za pierwszym razem, ale potem oswoi się Pani z tym. Wrażenie, jakiego doznała Pani po spokojnym, prostym życiu na wsi, jest zupełnie naturalne. Powiedziałbym tak: d l a t e g o proszę rozważyć, gdzie jest prawda życia, gdzie fałsz – nie wiem jednak, co osiadło w duszy po tym, co Pani zobaczyła. Bowiem jest możliwe, że na powierzchni jest jakby brak akceptacji dla takich obyczajów, a głębiej – aprobata i pragnienie, aby to powtórzyć. Życie, jakiego kawałeczek ujrzała Pani, ma właściwości odurzające: ludzie widzą, że to nie jest to, a jednak ciągną ku temu; to tak, jak ten, kto przywykł do opium, wie, że będzie jak szalony, a ciągle je bierze lub właśnie dlatego je bierze. A więc – jak się Pani czuje? Czy ciągnie Panią tam jeszcze? Czy chce Pani tak spędzać życie? Proszę odpowiedzieć mi dokładnie i zgodnie z prawdą.

3

Jakże ucieszyła mnie Pani swoją odpowiedzią! „Nie ciągnie, przeciwnie, odpycha. Niejeden dzień po tym wszystkim byłam jak chora, dusza moja męczyła się i tęskniła, nie mogłam uporać się ze sobą. Ciężko było, ciężko – ale wreszcie ulżyło mi”. Czemu poprzednim razem nie napisała Pani o tym? Tak też mi się wydawało, że przemilczając coś, ukrywa Pani namiętność lub zaczepność.

Daj Boże, aby to uczucie, odpychające Panią od światowego życia i światowych uciech, zachowała Pani na zawsze. Ale może zdarzyć się i tak, że to się jednak spodoba. Jak widać, nie może Pani nie zetknąć się z takim życiem. Za drugim razem nie będzie to już tak druzgocące, tak przejmujące niepokojem, za trzecim – jeszcze mniej. A potem – już niczego sobie, jak mówią o wódeczce – pierwszy kieliszek zatyka, po drugim czujesz się jak orzeł, a potem – nalewaj dalej! A ci, którym zdarza się być w fabryce tytoniu, co czują? W oczy szczypie, w nos drapie, oddychać nie można. A tym, którzy są na miejscu, nic nie przeszkadza; nawet ci, którzy weszli niedawno, już nie tak bardzo mrużą oczy, już mniej kichają, a wkrótce i te przykrości ustają. Proszę być czujną, aby i Pani nie przydarzyło się coś takiego w stosunku do tego wszystkiego, co zakłóciło Pani spokój.

Uprzedzając niejako moje pytanie, pisze Pani: „nie sądzę, abym kiedykolwiek pogodziła się z takim życiem. Przypatruję się i widzę, że to nie jest życie. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale utwierdzam się w myśli, że nie jest to życie. Ruchu tu wiele, a życia nie ma. Moja maszyna do szycia tak hałasuje, ale jakie tam w niej życie?” Wspaniała myśl narodziła się w Pani jasnej główce. Teraz Pani sytuację mogę uważać za bardziej bezpieczną. Uczucie samo w sobie jest nietrwałe, może się ono zmienić. Ale kiedy przychodzi mu na pomoc głęboka słuszna myśl, wtedy uczucie wzmacnia się i wzmacnia sobą myśl. We dwójkę są jak twierdza. Ale aby ta twierdza była mocniejsza, musi Pani zrozumieć, dlaczego właśnie w takim życiu nie ma życia? Jeśli nasze rozmowy będą trwały nadal, to z czasem dokładnie zostanie to wyjaśnione, na razie powiem tylko tyle: dlatego w tym życiu nie ma życia, że nie wszystkich stron ludzkiego życia ono dotyczy, nie wszystkie ono żywi, lecz tylko niewielką ich część, a przy tym taką, która jest na ostatnim miejscu, a właściwie na peryferiach życia, nie dotykając jego centrum.

Życie ludzkie jest złożone, skomplikowane. Życie ma stronę cielesną, stronę duszy i stronę duchową. Każda z nich ma własne siły i potrzeby, własne sposoby ich ćwiczenia i zaspokajania. Tylko wtedy, kiedy wszystkie nasze siły są w ruchu i wszystkie potrzeby są zaspokajane, człowiek żyje. A kiedy w ruchu jest tylko jakaś cząstka sił i tylko jakaś cząstka potrzeb jest zaspokajana, to takie życie nie jest życiem. Podobnie jak w maszynie do szycia ruch właściwy ma miejsce tylko wtedy, kiedy poruszają się wszystkie jej części. Jeśli zatrzyma się ruch jakiejś jednej części, maszyna zatrzymuje się – nie żyje. Nie żyje i człowiek po ludzku, kiedy i w nim nie wszystko jest w ruchu. Tyle, że w maszynie zatrzymanie jej życia – ruchu – jest widzialne, a w człowieku bierność pełnego ludzkiego życia, kiedy działa tylko jakaś jedna jego strona i zaspokajane są tylko niektóre potrzeby, istnieje w sposób niewidzialny, choć ma miejsce w rzeczywistości, jak rzeczywisty jest bezruch maszyny. Takie jest prawo ludzkiego życia! Zastosujmy je w dziedzinie, którą się zajmujemy. Jakie siły tam pracują? Jakie potrzeby są zaspokajane? Pracują ręce, nogi, język, oczy, uszy, bzajęty jest węch, dotyk, pamięć, wyobraźnia, fantazja i spryt – wszystko to razem to najniższa sfera człowieka, taka sama jak najniższa sfera u zwierząt, i zaspokajana jest tylko jedna potrzeba zwierzęcego życia – lub ściślej zabawa, jaka ma miejsce, gdy młode baranki i owieczki wybiegną na zieloną polanę. Oprócz tych sił istnieją jeszcze w człowieku dwa – trzy piętra oraz ich główne centrum.

Proszę teraz rozważyć, czy takie życie może być życiem? Uczucie Pani pokazało, że nie ma tu życia. A ja ukazuję główną przyczynę, dlaczego nie ma. Być może, działanie tej przyczyny nie jest jeszcze zupełnie jasne, ale myśl ogólna nie może być niezrozumiała, zaś szczegóły zostaną wyjaśnione z czasem.

Mam zamiar wszystko, co jest najbardziej istotne, wyprowadzać z samej natury ludzkiej. Żyć mamy tak,jak nas stworzył Bóg, i jeśli ktoś tak nie żyje, śmiało można powiedzieć, że nie żyje w ogóle. Proszę zadowolić się na razie tym.

tłum. Elżbieta Sokołowska

do góry

Prawosławna Parafia Św. Jana Klimaka na Woli w Warszawie

Created by SkyGroup.pl