31 października (wg starego stylu)
13.11.2017
Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien (Mt 10,38), rzecze Pan. Święty mnich, męczennik Tymoteusz z monasteru Esfigmenu (29. października), był najpierw człowiekiem żonatym i miał dwie córki. Później, jako mnich, zdecydował się cierpieć z powodu Chrystusa. Gdy był już gotowy wkroczyć na ścieżkę cierpienia, poprosił ihumena o błogosławieństwo na zatrzymanie się w swej wiosce, Kessanie, aby pożegnać się ze swymi córkami. Ihumen nie pozwolił mu na to z obawy, aby spotkanie z córkami nie zmiękczyło go i nie odwiodło od męczeństwa za wiarę. Lecz Kessana znajdowała się na drodze do Propontis, gdzie zmierzał Tymoteusz. Gdy dotarł do swej wioski, spotkał starego sąsiada, porozmawiał z nim i kazał przekazać słowa pożegnania dla córek. Na próżno sąsiad prosił go, aby został, zobaczył córki i odpoczął. Tymoteusz przeprosił go i szybko poszedł w dalszą drogę. Gdy córki usłyszały od sąsiada o swym ojcu, pobiegły, aby go zobaczyć. I teraz ukazał się rzadki i majestatyczny widok. Córki gnały, aby dogonić ojca i go objąć, a ojciec uciekał od swych córek, aby nie złamać zakazu swego ihumena. Córki biegły szybko, lecz ojciec jeszcze szybciej. Córki spieszyły się, aby objąć swego ojca, a Tymoteusz uciekał od nich, aby uściskać śmierć. Córki zmęczyły się i zrozpaczone zawróciły, a ojciec poszedł dalej. Przed śmiercią Tymoteusz poprosił swego duchowego ojca, Germana, aby zatrzymał się w jego wiosce i poinformował córki o jego męczeńskiej śmierci. Turcy ścieli Tymoteusza, a ciało wrzucili do rzeki. Germanowi udało się zachować jedną z szat męczennika, którą zaniósł do Kessany, gdzie znalazł córki Tymoteusza oraz opowiedział im o bohaterskiej śmierci ojca i pokazał szatę.